poniedziałek, 16 sierpnia 2010

Norwegia po tygodniu.

Po kilku dniach można już coś niecoś napisać o Norwegii. Niewątpliwie jest to dziwny kraj, w którym ceny wszystkiego są 2x wyższe niż wszędzie. Wszyscy mieszkańcy są na urlopach, siedząc w camperach lub w samochodach z wielkimi przyczepami, przemieszczając się od kempingu do kempingu. Niektórzy
dla sportu rozbijają namioty. Poza tym miast tutaj prawie nie ma, tylko miasteczka i wioski.
Widoki cudowne, o ile oczywiście nie ma akurat chmur. Noclegi w namiocie generalnie do przyjęcia, choć nad ranem jest bardzo wilgotno i to najbardziej przeszkadza. Ze zwiedzaniem gór i szlaków jest problem, bo jest ich tyle, że nie wiadomo gdzie właściwie iść żeby nie dojść do lodowca (po których latem bez przewodnika nie można chodzić). Wystarczy zatrzymać się przy pierwszym lepszym parkingu i okaże się że zaczyna się od niego trasa z widokami jak w Tatrach. Oprócz ludzi spotkaliśmy trochę zwierzyny - krowy i owce na drogach, nieco oporne w ustępowaniu pierwszeństwa, oraz łosie, sarny i nawet renifery w górach w drodze pod lodowiec. Ogólnie wrażenia są pozytywne, chociaż, jak moja zblazowana małżonka stwierdziła, Himalaje to nie są. I tym akcentem chwilowo zakończę tę relację.

Brak komentarzy: