wtorek, 28 lipca 2009
z powrotem do xinjiang
dzisiaj po kilkugodzinnej wizycie do grot Mugao w ktorych jest mnostwo rzezb i malowidel naskalnych Buddy, zbieramy sie do autobusu ktory przez noc powiezie nas do Turpanu, miasta starych ruin, winogron, i podobno piekielnego goraca. Miasto polozone jest na srodku pustkowia w depresji i dlategp tam wlasnie jest biegun goraca w Chinach (48 stopni podobno).mam nadzieje ze akurat jutro bedzie tam znosnie :). pozdrawiamy wszystkich- m&i.
poniedziałek, 27 lipca 2009
chiny odciete - w pogoni za telefonem
no wiec bylo tak: ladujemy w Urumqi i probujemy wejsc do hotelu.
ale nie mamy yuanow. nie chca nas wpuscic bez wplaty - w koncu jednak po zostawieniu depozytu
zgadzaja sie. idziemy do banku naprzeciwko wymienic pieniadz. tam pani
tlumaczy ze wymieniac moga w poniedzialki. zaczyna byc absurdalnie. wyplacam
pieniadze z bankomatu ktory na szczescie nie zjada kart i mamy juz hotel.
nastepnie idziemy znalezc kafejke internetowa. a tu nic. pytamy sie ludzi - a tu niespodzianka - internet jest WYLACZONY
w calej prowincji. postanawiamy zadzwonic. i tu najwieksza niespodzianka. polaczenia
miedzynarodowe sa odciete! nie ma z nami kontaktu ani my z nikim.
o dziwo jednak mozemy sie dodzwonic na lokalne numery. dzwonimy do ambasady polskiej
zeby przekazala wiadomosc naszym rodzinom. jak sie mozna domyslic, telefony sa caly
czas zajete i oprocz pana recepcjonisty ktory tlumaczy ze maja duzo pracy z wnioskami wizowymi,
nikt nie podnosi sluchawki. ogolnie jest super. zaczepiamy obcych obcokrajowcow na ulicy urumqi
ale oni rowniez maja ten sam problem - brak kontaktu (ktos podobno wysyla faksy do kazachstanu ktore
pozniej ktos przepisuje ma maila).
w koncu postanawiamy dac znak zycia rodzinom, wsiadamy w samolot - lecimy 1000km do sasiedniej
prowincji - dunhuang i tu nagle wszystko dziala.
tak wiec podsumowujac z nami wszystko w porzadku, ale kontaktu niestety prawdopodobnie nie bedzie.
na ulicach w urumqi widac policje, ale poza tym jest spokojnie i nic sie nie dzieje. kontynuujemy
wyprawe, i jak tylko bedziemy mogli damy znaki zycia.
pozdrowionka
marcin&iza
środa, 22 lipca 2009
Podróż za prawie jeden uśmiech...

Gdyby ktoś był bardzo ciekaw, to cel podróży - Xinjiang widoczne obok na mapce - dla Chińczyków jest "Dzikim zachodem". Powodów wybrania tej zapadłej prowincji za cel wycieczki jest wiele:
- jest tam gorąco latem, a właśnie jest lato
- nie ma tam żadnych plaż
- nie da się tam wypocząć
- bilety są droższe niż do Pekinu
- leci się ponad 20 godzin z 3 przesiadkami
i wiele innych, równie ważnych przyczyn. Poza tym jest podobno ładnie.
- jest tam gorąco latem, a właśnie jest lato
- nie ma tam żadnych plaż
- nie da się tam wypocząć
- bilety są droższe niż do Pekinu
- leci się ponad 20 godzin z 3 przesiadkami
i wiele innych, równie ważnych przyczyn. Poza tym jest podobno ładnie.
Poniżej mamy bardziej szczegółową mapę prowincji. Szczęśliwie mamy dokładną marszrutę, tzn. tak jak zwykle na naszych wycieczkach, jedyną decyzję jaką musimy podjąć, to czy okrążać prowincję zgodnie z ruchem wskazówek zegara, czy odwrotnie, zaczynając od Urumqi.

Niewątpliwie atrakcją byłoby również wyskoczyć do Pakistanu (nie mamy wizy), albo do Tybetu (zakaz wjazdu turystom), Kazachstanu (wiza tylko za zaproszeniem), więc chyba na razie poprzestaniemy na Chinach.
Będziemy się starać publikować wiadomości jak najczęściej, ale znając Chińczyków, to Internet będzie działał dziwnie wolno, i wieści mogą się pojawiać nieregularnie.
Subskrybuj:
Posty (Atom)