sobota, 29 lipca 2006

Refleksje po Birmie...

No i jestesmy juz z powrotem w cywilizowanym swiecie gdzie istnieja bankomaty, internet, telefonia komorkowa oraz mozna wymieniac waluty inne niz dolar i kyat (czyt. dzet). Siedzimy na wyspie Ko Samui na poludniu Tajlandii gdzie plaze piekne, bungalowy tanie no i jedzenie pyszne jest.
Jeszcze 24h temu bylismy w Rangoon stolicy Birmy gdzie nagle okazalo sie ze brakuje nam kilkunastu $ na bilet samolotowy (nie ma bankomatow) i musielismy sie ratowac dzialajacym na szczescie Internetem i kupic bilet karta kredytowa. Szczesliwie jednak Internet w stolicy kraju zadzialal.
Birma to troche dziwny kraj, opuszczony i zapomniany przez swiat zewnetrzny, pomost miedzy Indiami i Indochinami. Od lat dyktatura czyli mafia wojskowych trzyma rzady, kraj jest praktycznie odciety od swiata - nie liczac przemytu opium, kamieni szlachetnych, handlu z Chinami oraz malego strumyczka ciekawskich przybyszow z plecaczkami. W porownaniu z innymi krajami Azji wyrozniaja sie naprawde mili ludzie ktorzy nie wiedza co to napiwek i kilka razy biegli za nami na ulicy odnoszac nam pozostawione w knajpach rzeczy, przy calym ubostwie. Birma wyglada o wiele czysciej od Indii, chyba buddysci bardziej dbaja o wyglad ulic i budynkow. Niesamowita jest liczba swiatyn i mnichow - podobno wiekszosc meskiej czesci populacji przez jakis okres prowadzi zycie mnisie. Jest badzo duzo szkol przyklasztornych. Zapewne buddyzm powoduje ze sa pogodni ale i nie potrafia jakos wyzwolic sie spod panowania rzadow ktore jak powiedzial nam taksowkarz w Rangoon, popiera moze 5-10% spoleczenstwa - zapwne bogacze w samej stolicy. Kraj jest podzielony na stany podobnie jak Indiie, ludzie mowia w nich roznymi jezykami i generalnie sa przeciwko rzadom centralnym. Stad dla turysty dostepne sa tylko niektore obszary, na innych tocza sie czasami potyczki z wojskami rzadowymi.
Jesli chodzi o widoczna propagande rzadowa, to dla nas byla prawie niedostrzegalna. Kilka smiesznych tablic z napisami po angielsku "All respect - all suspect", "All external and internal forces must be crushed", "Towards modernized nation". Nie mam niestety ich zdjec i bardzo tego zaluje. Z zabawnych ciekawostek - Coca Cola jest nawet w Birmie, ale McDonalda nie ma :). Jeszcze nie tak dawno zdaje sie w obiegu byly banknoty o nominalach 15, 45, 75, 90. Jak oni je uzywali, nie mam pojecia. Inflacja galopuje, wiec wszystkie transakcje powyzej obiadu lub taksowki sa przeprowadzane w dolarach. Niestety, w turystycznych miejscowosciach zauwazylismy pewne tendencje do naciagania i cen z sufitu, co niemilo przypomnialo mi Indie.
Co do jedzenia, to Birma blizsza jest Indiom niz Tajlandii (niestety). Z niewiadomego powodu nie moglismy kupic napojow i owocow ktorych obok w Tajlandii jest zatrzesienie.
Podsumowujac nasz pobyt - kraj ciekawy ale nie az tak zebysmy chcieli w nim zamieszkac :). Moze kiedys jak sie otworzy na swiat i wiecej terenow bedzie dostepne do zwiedzania. Na razie spory plus za milych ludzi i Mandalay - przyjemne miasto na polnocy, ktore troche poznalismy jezdzac na rowerach.
Zdjecia postaram sie wkleic w najblizszym czasie. Obecnie natomiast zazywamy zasluzonego odpoczynku na pieknej wysepce.

środa, 19 lipca 2006

Chiang Mai - trekking

A wiec pojechalismy do dzungli, zdobywac to, co jeszcze nie zdobyte. Okazalo sie to niezlym przezyciem wymagajacym nie lada umiejetnosci,co widac na wyzej zalaczonym obrazku.Ale uff,udalo sie!!!
W tajskiej dzungli nie spotkamy czlowieka-no,moze oprocz plemion zamieszkujacych odlegle rejony.Ale byki, bawoly i tego typu rogacze-owszem.Niektore z nich sa bardzo fotogeniczne i chetnie pozuja do zdjecia.
Plynelismy rowniez bambusowymi tratwami. To dopiero byl odlot!!!. Kupa smiechu i jeszcze wiecej wody w...wszedzie.Rekomendowane plywanie na golasa!

Czesc trasy pokonalismy na grzbiecie tych oto zwierzatek. Sa bardzo sympatyczne, skorzaste i zieja traba jak duzy odkurzacz. Jak widac po naszych minach bardzo nam to odpowiada i rozwazamy mozliwosc sprawienia sobie slonika do jazdy po Warszawie.

poniedziałek, 17 lipca 2006

Chiang Mai - kolejna porcja zdjec

Niektorzy to sobie wypoczywaja lezac...
...a my sie bawimy w nocnych dzielnicach.
W ramach pokuty uczestniczymy w mnisiej procesji zakonu pomaranczowych habitow

sobota, 15 lipca 2006

Obrazki z Bangkoku

Smakolyki w Chinatown.
Kowbojki w swiatyni.

piątek, 14 lipca 2006

Bangkok 2

Dzis pozno wstalismy, ale zdazylismy zwiedzic obowiazkowe swiatynie, roayal palace, znowu chinatown i na koncu obowiazkowa dzielnice erotyczna (mamy fajne zdjecia z golizna!). Bangkok jest super, ale chyba jutro wyruszymy dalej do starej stolicy z ruinkami. Pogoda wspaniala, czyli skwar choc po krotkiej ulewie wieczorem bylo chwilke przyjemniej. Raczymy sie sokami i owocami z roznych smierdzacych i dziwacznych owocow, a Iza zastanawia sie nadal czy owazyc sie i sprobowac smazonego chrabaszcza albo pasikonika.

czwartek, 13 lipca 2006

Bangkok

No i juz po krotkiej podrozy, urozmaiconej malym opoznieniem w Kijowie i malowniczymi burzami nad Himalajami dotarlismy do stolicy Tajow. Ogolnie Aerosvit byl w porzadku, mniej wiecej na poziomie Lot-u.
Jest przyjemnie, choc rzeczywiscie wilgoc oblepia nas juz w chwile po wyjsciu z klimatyzowanego pokoju. Poza tym - Bangkok to stary znajomy, tylko dzielnica turystyczna rozrosla sie o kilka kolejnych ulic. Na razie zdazylismy jedynie odbyc pare spacerow, m.in. do chinskiej dzielnicy, gdzie raczylismy sie kulinarnymi smakolykami z ulkicznych knajpek, nieomal duszac sie po tym jak Iza przekonala kelnera ze chcemy wszystko ostro przyprawione. Jutro przystapimy energicznie do wlasciwego programu zwiedzania.
Pozdrowionka.

sobota, 8 lipca 2006

Obżarstwo X-lecia

Przygotowanie jedzonka.
"Ha, myślicie że nic nie zjem"
Romantisch..

"Ha ha!""CO ON JE ???!"

Pyszna zupka.
W centrum deserek.





Co trzy głowy to nie jedna.

Dream team
I tyle zostało po obżarstwie...

niedziela, 2 lipca 2006

Konstancin








Karaoke

Trudny wybór repertuaru decyduje o wspaniałej karierze lub upadku w świecie showbiznesu..
Sensei wygląda na zadowoloną - tylko ona rozumie słowa :)

Ooki koe de :)Tekst wszyscy i tak znają.

Artysta przeżywa..
Wysokie C

Otoczony przez fanki...

Małgośka
Unforgettable...

I ostatni całus dla fanów na pożegnanie...