No i juz po krotkiej podrozy, urozmaiconej malym opoznieniem w Kijowie i malowniczymi burzami nad Himalajami dotarlismy do stolicy Tajow. Ogolnie Aerosvit byl w porzadku, mniej wiecej na poziomie Lot-u.
Jest przyjemnie, choc rzeczywiscie wilgoc oblepia nas juz w chwile po wyjsciu z klimatyzowanego pokoju. Poza tym - Bangkok to stary znajomy, tylko dzielnica turystyczna rozrosla sie o kilka kolejnych ulic. Na razie zdazylismy jedynie odbyc pare spacerow, m.in. do chinskiej dzielnicy, gdzie raczylismy sie kulinarnymi smakolykami z ulkicznych knajpek, nieomal duszac sie po tym jak Iza przekonala kelnera ze chcemy wszystko ostro przyprawione. Jutro przystapimy energicznie do wlasciwego programu zwiedzania.
Pozdrowionka.
1 komentarz:
nie przesadzac z pikanteria;)
Prześlij komentarz