piątek, 22 czerwca 2007

Chengdu

Pozdrowienia dla towarzyszy w Polsce!


Jestesmy w stolicy Syczuanu i jest tu bardzo przyjemnie. Jutro wsiadamy do samolotu do Lhasy. Nie udalo nam sie kupic biletow na slynna kolej, bo byly wykupione. Poza tym w innym biurze kazano nam czekac 5 dni na pozwolenie do Lhasy na co nie mamy specjalnie czasu.
Na szczescie udalo nam sie (za "drobna" oplata) zalatwic lot, pozwolenie i "przymusowa" wycieczke 1-dniowa nad jezioro w poblizu Lhasy.

Wczoraj udalismy sie na kolacje i w restauracji sprobowalismy jednej z tradycyjnych potraw tutejszych - goracego kociolka. W knajpie w stolach sa otwory z wielkimi metalowymi miskami, pod spodem palnik gazowy. Pan przyniosl menu - wyjatkowo bylo tam cos rowniez po angielsku. Mozdzki wolowe, wieprzowe, kwiecisty mozdzek (?), gardlo swini (?) i chyba golab tez tam byl (golebia to i w HongKongu widzielismy na talerzu). Tak w sumie ze 100 roznych dodatkow. Wybralismy z 6 najmniej przerazajacych (tchorze) i po chwili przyjechal stoliczek z dodatkami. Sam bulion ktory nam podano (tutaj ze slowniczka przykazalismy by byl lagodny) byl bardzo smaczny, plywaly juz w nim 2 ryby - oczywiscie cale, z oczami, zeby nie bylo ze oszukuja. Oprocz tego cos w rodzaju sliwek ktore smakowaly jak rodzynki ale mialy wielkie pestki...hmm. W sumie uczta byla wysmienita choc zar z kociolka buchal mocny, no i pan musial nam co chwila pomagac - bo trzeba wiedziec kiedy co wrzucic i wyjac, oraz jak zamoczyc w sosiku i obtoczyc. W sumie skomplikowane, ale zabawne.

Jesli chodzi o inne przygody kulinarne to potrawy raczej sa ostrawe, obiadek na pokladzie syczuanskich linii lotniczych zdecydowanie nie zdobylby uznania polskiego pasazera, wielbiciela kotleta i ziemniaczkow.
W Hongkongu np. moje kochanie postanowilo lekko poprawic smak zupki i dodalo krople czerwonego sosu ktory stal na stole, tym samym uniemozliwiajac zwyklym smiertelnikom jej spozycie. Tak wiec trzeba byc czujnym.
Zdjecia male bo tylko takie udalo mi sie na razie przecisnac przez chinski internet na zewnatrz :)
Panorama HongKongu.
Maly kociolek z rybka. Oczywiscie pomidory musielismy szybko wylowic i zlikwidowac.

2 komentarze:

Dorota pisze...

to gardelko mnie zafrapowalo, jak rozpoznaliscie ?

Kuba CH pisze...

NIe gardło, ale podgardle! można kupić w każdym pożądnym sklepie mięsnym