



Czyli niedaleko Agry - stare, opuszczone miasto-ruiny z meczetem. Bardzo przyjemne, oprocz natretnych "przewodnikow" ktorych nie mozna przepedzic (a nie chcialo mi sie machac noga ani piescia). Najpierw jest "No money, Guide for free, I'm student, volunteer", potem zbaczamy do sklepu z pamiatkami a na koniec gosciu ktory glownie petal sie i bredzil niezrozumiale oraz wpychal mi sie w kadr domaga sie zaplaty. Doslownie tylko resztki oglady powstrzymaly mnie przed poproszeniem go o przejscie na strone by wyrwac mu rytualnie serce :).
Poza tym - mnostwo koreanczykow (80% turystow) ktorzy zdaje sie maja tu tanie przeloty i smakuje im jedzenie. Nawet w niektorych restauracjach menu sa po koreansku, niech ich diabli :).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz