


No i juz po nowym roku ktory wygladal w ten sposob ze w pociagu z hasped do bangalore o polnocy wznioslem toast butelka wody, jakis hindus przeszedl obok (wszyscy spali) i zyczyl mi wszystkiego dobrego. ale i tak bylo lepiej niz siedziec i czekac na 12 na jakiejs imprezie. teraz jestem w mysore gdzie jest palac maharadzy , wczoraj na chwile wlaczyli oswietlenie - 96000 zarowek jest powtykanych na scianach palacu jak z disneya i swieci przez godzine raz w tygodniu. plus orkiestra wojskowa i mnostwo hinduskich turystow. bardzo zabawne. zaraz wsiadamy do autobusu do Ooty - miejscowosc w gorach (2000m), mozna bedzie zrobic jakis trekking. ogolnie czuje sie juz zadomowiony, racze przysmakami z knajp i strzelam fotki wszystkiemu co sie rusza, a poniewaz makaron ma podobne obiektywy i gust wiec bedzie mnostwo takich samych zdjec do dreczenia znajomych :). zdjec tu na razie nie umieszcze bo czasu troche za malo i problem zawsze z czytnikiem cd. czeka nas 4h podrozy autobusem - czyli na czas europejski, okolo 6h. jesli autobus sie nie bedzie psul. w drodze do ruin hampi (ok 250km) jechalismy przez chyba 12-13h - hindusi naprawiali autobus w trakcie jazdy, grzebiac w bebechach. bylo cudownie :).
a wlasciwie to miedzy mysore a goa - teraz widze ze nie dalem zadnego posta - bylismy w ruinkach Hampi. Calkiem spore porozrzucane na przestrzeni ladnych paru kilometrow budowle na wzgorzach z dziwnych kamieni na srodku niziny. ciekawy klimat, wszyscy wyluzowani. tak wlasnie sobie uswiadomilem ze wczoraj po raz pierwszy od 2 dni nie spalem w autobusie lub pociagu, tylko w normalnym lozku. to znaczy na materacu na podlodze hotelu, ale jednak cudowne to bylo. pozdr.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz